Kiedy rozstępuje się ziemia, chwyć w dłonie łopaty i zasypuj, ile zdążysz. Gdy nie dasz rady, zaopatrz się w liny, zakotwicz w czymś stałym i wspinaj do góry. Do utraty tchu, zdzierając z dłoni zmęczenie.
Kiedy brakuje powietrza, nie szarp się i nie krzycz. Odetniesz w ten sposób ostatnią drogę ratunku. Wciągnij resztki do płuc i trwaj w bezruchu, dopóki ciało samo nie zacznie cię (z)nosić.
Kiedy zgubisz myśli, nie szukaj ich na siłę. Trwaj w nieświadomości, ile się da. Zaręczam, nie potrwa to długo. Gdy je znajdziesz, wszystkie powieś na sznurkach, niech wyschną w słońcu. Mokre są za ciężkie, byś nosił je w głowie.
Kiedy nastąpi wielki wybuch, bądź gotowy na każdą ewentualność. Tylko sam nie wybuchaj. Dość już wszędzie popiołu. Umieść emocje w szalupach. Każdy dryf gdzieś prowadzi.
Kiedy będziesz już miał dość, spójrz w oczy własnemu dziecku. Znajdziesz w nich siłę. Na wszystko. Woda wyschnie. Dłonie się zagoją. Tlen znajdzie drogę najmniejszą szczeliną. Myśli się poskładają. Z ruin powstaną budowle. Zaczniesz od nowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz