sobota, 18 marca 2017

***

Coraz mniej rozumiem z otaczającej mnie rzeczywistości. Poważnie. Efekt niechybnego starzenia się, nieprzystawania do współczesnych trendów albo stagnacja i niechęć do tego, by nadążać.

Serio, wkurza mnie codzienność. Nie potrafię się nie denerwować na widok głupoty, braku elementarnych zasad i megalomanii co niektórych. Poziom irytacji osiąga czasem punkt krytyczny i sama łapię się na tym, że w myślach liczę, aby nie wybuchnąć. Myślałam, że z czasem będzie łatwiej, że zacznę być na pewne sprawy obojętna.Guzik prawda! Guzik, nawet z pętelką!

Wiecie, stara prawda mówi, że ryba psuje się od głowy. Im dłużej chodzę po ziemi, to zauważam, że stare prawdy mówią...no prawdę mówią. Jak w mordę, prawdę! Czego w sumie oczekiwać od ludzi, którzy lubią być marionetkami innych? Płakać mi się chce co jakiś czas, gdy patrzę na to, co się dzieje z naszą codziennością, z rzeczywistością za moim oknem, za twoim też.

Stado baranów. Sorry za określenie, jeśli ktoś poczuje się obrażony. No sorry. W tym stadzie jest też gdzieś moje miejsce, więc spokojnie, nie pozjadałam wszystkich rozumów. Godzimy się. Na wszystko. Ktoś nagle przychodzi i mówi nam, że darwinizm nie istnieje. Ba! Genetyka to zło. Zuoooo!!! Zdobycze medycyny są złe. Leczenie jest złe. Technika jest zła. Harry Potter to zło. Satanizm w czystej postaci podobno. In vitro. Bruzdy na czole. (nie)Moralność. Pigułki po i przed. Naprotechnologia(?). Rodzina.Mężczyzna jako Übermensch. No tak. Podobno sam wnosi lodówkę na czwarte piętro. Super Hero. Kobieta. Puch marny. Mickiewicze narodów. Sami Mickiewicze narodów. Wybaczcie, szlag mnie trafia. Dlaczego? Bo nie robimy nic. NIC. Co tam parasolki! Co tam pohukiwania, że źle, że niedobrze, nie tak, nie siak, na wznak. Hmmm, można na wznak? Jeszcze nie zabronili. Chyba(?). Oczopląs. Stek. Bzdur. Bzdur ze słów. Wata słów. To też już było. Sprawdzona retoryka papki psychologicznej. Bleee.

Czytam. Jeszcze mogę. Myślę. Mogą zabronić? Kwestia czasu. Obserwuję. Pytam. Zadaję pytania. Ludziom w różnym wieku. Moi rówieśnicy obrażeni na socjalizm. Ohyda. Obrzydliwy. Niedobry. Och, jaki niedobry i fe! Starsi ode mnie zmieniają zdanie. W zależności od tego, co dla nich korzystniejsze, wybierają stosowną opcję. Młodsi... Młodsi przerażają brakiem elementarnej wiedzy. Powtarzają. Nie przetwarzają. Głoszą chore idee. Bezkompromisowi. Tu ciach, tam ciach. Koniec. Nie ma miejsca na dyskusje. Nie ma. Nie ma myślenia. Nie ma nic.

Sorry, odpadam. Mam dość. Poważnie. Nie ma już okrągłych stołów. Same kanty. Wszędzie załamania. Rynku. Polityki. Giełdy. Nerwowe. Wstyd. Powszechny i publiczny. Szkoda, że nie jestem strusiem. Usprawiedliwienie by było za chowanie głowy w piasek, a tak... Nie mam siły. Nawet na parasolki, chociaż to właśnie im kibicuję. Bezczelnie. Świadomie. Patrząc sobie w oczy codziennie. Spod rzęs, za którymi można się czasem schować. Spod rzęs, na których przysiada rosa wzruszeń.

W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami
(...)
Innego końca siata nie będzie.