niedziela, 7 lutego 2016

Cierpliwość



Bycie mamą to nauka bycia cierpliwym. Hmmm. Czy aby na pewno? Czasami mam wręcz odwrotne spostrzeżenia.
Wczoraj dziecko trenowało moją cierpliwość walcząc ze snem. Robił wszystko, aby wystawić mnie na jak największą próbę. Śmiał się, oddawał mi swojego smoczka, po czym zawodził, gdy go sobie przywłaszczyłam. Wpadł na pomysł, że można obracać się w łóżeczku na brzuch i próbować pełzać. Podrzucał misiem do góry. Wszystko, aby nie zasnąć. Udało mu się. To znaczy udało mu się obudzić we mnie zniecierpliwienie i musiałam się poddać. Bazę przejął tata i nie wiem, co ten tata w sobie ma, ale dzieć usnął. W sumie to wiem - tata ma pokłady cierpliwości, której mi w tym momencie zabrakło. 
Cierpliwość. Zdarza mi się, że muszę wyjść do drugiego pomieszczenia policzyć do 10, 20...100. Ba! Zdarza mi się, że muszę wyjść na kilka minut z domu i ochłonąć na świeżym powietrzu, aby nie wybuchnąć.
Jestem niecierpliwa? Nie, nie jestem. Jestem tylko mamą. Człowiekiem. Kobietą, czasami bardzo zmęczoną po ciężkim dniu pracy, później mamowania i prób zawładnięcia wszechobecnym chaosem w domu. Jestem bardzo cierpliwa, bo mam dystans do siebie i wiem, kiedy potrzebuję wentyla bezpieczeństwa w postaci choćby wyjścia na dwie, trzy minuty. Ktoś mi kiedyś zarzucił, że to ucieczka. Ucieczka od (uwaga!) problemów. Ale jakich problemów? Po czasie uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszych harców mego dziecka w łóżeczku. Przecież on nie robi tego specjalnie. Problemy? Problem bym miała, gdyby nie chciał być dzieckiem.
Pisałam już nie raz, i nie dwa, jak denerwujące bywają pytania innych ludzi: Siedzi? Chodzi? Mówi? Jeszcze bardziej denerwujące są ich spostrzeżenia: Na pewno twoja wina! Jakieś nienormalne będzie! Biedne dziecko, z takim (chodzi o wcześniaka) to zawsze coś nie tak wychodzi po czasie. Najdziwniejsze jest to, że w większości wypowiadają się w ten sposób inne matki. Matki, które są podobno oazą cierpliwości. Są perfekcyjnymi paniami domu i mają złoty środek na wychowanie swoich pociech, bo przecież dzieciak nie podskoczy. Pytam: Gdzie u nich cierpliwość? Gdzie ta cudowna oaza spokoju w ich zachowaniu? Bo ja umiem cierpliwie czekać. Poczekam, aż mój syn usiądzie, będzie raczkował, wstanie na nóżki. Poczekam. 
Mamy dzieci niepełnosprawnych są cudownie cierpliwe. Cieszą się z maleńkich drobnostek. Myślałam, że wyrosły mi skrzydła, gdy mój synek zaczął pełzać. Oczywiście perfekcyjnie cudowne mamy chciały mi te skrzydła podciąć słowami: Ale on ma już prawie 14 miesięcy! Powinien już chodzić. O, nie! Nie ze mną takie zagrania! On pełza! Neurolog uświadomiła mi, ze to jest nawet czołganie. On czołga się! Mam cudownie czołgające się dziecko! Mam najcudowniejsze dzieci na świecie! Ba! Jestem wspaniałą mamą dla swoich dzieci! Może czasami niesforną tak jak i one. Może brakuje mi czasu na ułożenie włosów, zrobienie sobie manicure, ale kto by się tam przejmował poza perfekcyjnymi mamami. Nie jestem cudowną panią domu. Jestem szczęśliwą mamą, szczęśliwą żoną, a cierpliwość to moje drugie imię. No... może trzecie lub czwarte, ale kto by się tym przejmował. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz