sobota, 16 kwietnia 2016

Inny



Z racji wykonywanego przeze mnie zawodu mam często okazję do ciekawych rozmów z młodymi ludźmi. Często są one  zabawne, czasem z przymrużeniem oka, a czasami prawdziwie egzystencjalne. Ktoś by może pomyślał, że to niemożliwe w przypadku jedenasto - , dwunastolatków. W takim razie oznajmiam - możliwe.

Świat dzieci jest prosty. Albo się kogoś i coś lubi, albo nie. Albo coś jest białe, albo czarne. Niesamowitą moc mają wszyscy ci, którzy stają na drodze dziecka i uczą dostrzegać je szarości, rzeczywistość pośrednią. Moc, ale i przekleństwo. Z jednej strony uczymy dzieci myśleć, rozumować, z drugiej odbieramy naturalną wrażliwość i prostotę. To dzięki dorosłym, ale też niejako przez nich, dzieci wiedzą, że to, co jest inne, zasługuje na baczną uwagę, czasem na szydzenie.

Jakiś czas temu rozmawiałam z "moimi" dziećmi na temat epitetów, jakich w stosunku do siebie używają. Słownictwo niewybredne, poczynając od "downie", "debilu", na "kretynie" kończąc. Pomiędzy było jeszcze wiele, wiele innych, ale niektóre pominę, a innych nie przytoczę celowo przez szacunek do języka polskiego. Zapytałam, czy wiedzą, co te słowa oznaczają. Wszystkie przytoczone przez nich definicje sprowadzały się do słowa "głupek" albo "inny". Zastanowiło mnie zwłaszcza to drugie. Inny. Przypomniało mi się, że czytałam kiedyś swojemu prywatnemu dziecku książkę "Mam na imię Inna". Postanowiłam przynieść ją na zajęcia. Przeczytałam kilka fragmentów. Co mnie zaskoczyło? Wszyscy, dosłownie wszyscy współczuli głównej bohaterce Inie, dziewczynce z Zespołem Downa. Współczuli, gdy ktoś ją wyśmiewał. Współczuli, że nie może odnaleźć się w grupie, bo bardzo się różni od rówieśników. Kolejnym moim krokiem było pytanie, dlaczego więc wyzywają się, np. od downów. Hmmm, przez chwilę była cisza. Później usłyszałam, że przecież tak się mówi. Niektórzy wspomnieli nawet, że oni nie wiedzieli, że ZD to choroba. W swobodnej rozmowie dzieci przytaczały różne sytuacje. Sytuacje, które kreowane są przez świat dorosłych i wpływają na ich poczucie rzeczywistości. Mówiły o tym, że np. mama zabraniała im kiedyś bawić się z dziećmi upośledzonymi, chorymi, wyglądającymi inaczej. Dlaczego? Aż trudno uwierzyć, ale słyszałam odpowiedź "strach". Strach przed agresją takich dzieci, strach przed tym, że się... zarażą. Częściej jednak padało "bo są inni".

Inny. Magiczne słowo, które decyduje, co jest normą wg społeczeństwa, a co od tej normy odbiega. Czasem nieświadomie rodzice klasyfikują świat swoich dzieci na normalność i inność. Po części na pewno właśnie to wyzwala agresję, choćby słowną. "Debilu", "downie" - w sytuacji, gdy dziecko chce podkreślić inność poglądów, zachowań, odrębność. Spotykam się czasem w swojej pracy z dziećmi nieakceptowanymi przez grupę. Bywają różne powody. Najbardziej jednak irracjonalny wydaje się ten, kiedy dzieci stwierdzają "bo mama mówi, że oni są inni". Cudowne w dzieciach jest to, że one powiedzą wszystko. Są naturalne i chociaż dorośli pokątnie formułują swoje poglądy, to ich pociechy przytoczą wszystko dosłownie. Przykro jednak, że w tak niefortunny sposób skażamy odbiór świata przez dzieci.

"Żółte kółka. Mam na imię Inna" Elizy Piotrowskiej. Polecam tę książkę całym sercem. Przedział wiekowy niby 8 - 9 lat, ale nawet 12 - latki słuchały z zapartym tchem. Dotyka problemu dzieci z ZD, ale nie tylko. Mówi przede wszystkim o tolerancji.

Przy okazji dyskusji z młodymi ludźmi o inności przytoczyłam im znaną oczywistość: nasze prawo kończy się tam, gdzie zaczyna  się prawo drugiej osoby. Ubolewam bardzo, że w dzisiejszym świecie brakuje czasu na rozmowy z dziećmi. One naprawdę oczekują rzeczowej i konstruktywnej dyskusji na poziomie ich percepcji. Zachęcam do zatrzymania się na chwilę i zamienienia kilku słów z własnym dzieckiem. Podkreślajmy, że różnorodność jest oczywista w świecie,a  jednocześnie uczmy wobec niej tolerancji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz