piątek, 11 listopada 2016

Chory, chorszy, ...trup



Wbrew pozorom nie będzie to wpis na temat stopniowania przymiotników i przysłówków. Bardziej będzie o tym, że pozory mylą, a stopniowanie odbywa się według względnych norm każdego z nas. Celowo popełniony w tytule błąd już na wstępie pokazuje, że lapsusy językowe czasem można porównywać z życiowymi.

Książki nie ocenia się po okładce, bla, bla, bla. Tak, akurat! Według Cialdiniego (Wywieranie wpływu na ludzi) ludzie ładni mają większe szanse na odniesienie sukcesu. Są bardziej lubiani. Nasze nastawienie do kogoś w dużej mierze wiąże się z pierwszym wrażeniem... wizualnym. No cóż, Ameryki nie odkryłam. Niestety, miss w żadnej kategorii nie jest pisane mi zostać. Mam tego świadomość i jakoś szczególnie nie ubolewam nad zaistniałym faktem. Nie będzie zatem wpisu, jak z Kopciuszka zrobić królewnę. Po pierwsze - Kopciuszek może sobie nie życzyć obgadywania za plecami. Po drugie - Kopciuszek może zwyczajnie czuć się dobrze w swojej skórze. Będzie o czymś innym. Bardzo dokładnie czytam ostatnio doniesienia ze świata polityki. Nie wiem, co to się ze mną zrobiło, że sięgam do takich tematów. Sama siebie nie poznaję. Polityka to tak naprawdę bagno. Gdziekolwiek postawisz stopę, grzęźniesz na dobre. Niezależnie od tego, czy w prawo, czy w lewo, a może na środku. Bagno ma jednak to do siebie, że...wciąga. Wracając zatem do meritum - czytam, co to szanowni politycy wymyślili, aby żyło nam się lepiej. Na tapecie obecnie ustawa zwana górnolotnie "Za życiem". Wśród rodziców dzieci niepełnosprawnych wrze. Oburzają się rzucaniem ochłapu w postaci czterech tysięcy. Zaczyna się wyliczanka na zasadzie: a moje to ma Aspergera, moje raka, a moje nie chodzi. A co będzie, jeśli choroby po urodzeniu się nie zauważy? A co, jeśli zdiagnozują ją po latach? A co...? Pytania dwoją się i troją. Nie chcę rozpisywać się odnośnie poronionej (ups!) ustawy, ale zauważam coś innego. Swego czasu była bardzo popularna akcja. Na swoich zdjęciach profilowych rodzice dzieci niepełnosprawnych umieszczali węża na wózku inwalidzkim. Sens? Wąż ma kręgosłup, a nie chodzi. Niepełnosprawność nie zawsze jest zatem widoczna. Nikt nie ma prawa porównywać. Co to znaczy, że Twoje jest bardziej chore od mojego czy odwrotnie? Czemu służy ta licytacja? Tak naprawdę doprowadza do nieporozumień i zbędnych negatywnych emocji. Dla każdego rodzica choroba jego dziecka to w jakimś sensie dramat, a czasem prywatne trzęsienie ziemi. Patrzę na swoje dzieci. Gdybym nie wiedziała, na co zwracać uwagę, gdyby nie pokazali mi tego lekarze, na pierwszy rzut oka nie widać u nich niepełnosprawności. Choroba toczy się u nich w środku. Powoli. Podstępnie. Tylko u J. można z zewnątrz coś podejrzewać. Proszę Cię zatem, przestań mi mówić, kto jest bardziej chory, kto mniej, bo mnie to nie obchodzi. Mnie to drażni. Moje trzęsienie ziemi trwa codziennie i nie masz pojęcia, z czym się zmagam. Tak samo ja nie mam pojęcia, z czym zmaga się ktoś inny. Nie masz prawa porównywać, dopóki nie przymierzysz życia kogoś z nas. Tylko że tak się nie da. W sumie to dobrze, nie życzę Ci przecież źle. Nawet na jeden dzień.

Prawda jest taką dziwną kategorią. Niby tak bardzo do niej dążymy, a zaprzeczamy temu na każdym kroku. W większości lubimy otaczać się ludźmi, którzy niczym doborowi klakierzy biją nam brawa i pieją peany na naszą cześć. Wystarczy, że ktoś powie nam, że rzeczywistość jest inna, a lustro, w którym się przeglądamy, kłamie. Przyszłość tego "ktosia" jest marna. Umieszczamy go na liście ewidentnych wrogów, zazdrośników, a nawet obmyślamy element zemsty. Bardzo to wszystko smutne. Obserwuję. Uwielbiam obserwować. Patrzeć. Słuchać. Wyciągać wnioski. Nepotyzm, lizusostwo, donosicielstwo. Brzydzę się. Niektórymi ludźmi. Niedobrze mi od fałszywej słodyczy. Mdli mnie od "ach", "och" na cześć obłudy. Wstyd mi, człowieku, że jesteśmy z tego samego gatunku. Swego czasu próbowałam Cię nawet zrozumieć. Niestety, do pewnego poziomu nie dam rady się zniżyć.

Pozory. Patrz! To się Franek na chorym dziecku dorobił. Ale chałupę postawił! A widziałeś, jak Władek odpicował łazienkę?! Tak! A Gienek to furę z salonu kupił. Ile razy tak pomyślałeś? Nie odpowiadaj. Nie musisz. Franek powinien mieszkać w lepiance, bo ma chore dziecko. Nieważne, że harował jak wół, aby postawić wymarzony dom. Władek i jego rodzina powinni myć się w misce. Co kogo obchodzi, że łazienka wreszcie przystosowana dla niepełnosprawnych i żona nie musi już dźwigać do kąpieli ich dorosłego syna, który na zawsze będzie dzieckiem? Gienek powinien jeździć w najlepszym wypadku trzydziestoletnim maluchem. Czy kogokolwiek interesuje, że tym samochodem codziennie dowozi córkę na odległą rehabilitację? Czasami mam wrażenie, że rodzic dziecka chorego, niepełnosprawnego nie ma prawa do jakiegokolwiek przyziemnego szczęścia. Kiedyś przeczytałam u pewnej mamy chorych córeczek, że ludzie najchętniej widzieliby rodziców dzieci niepełnosprawnych ubranych w worki pokutne, opartych na wyschniętym kiju i zmierzających ciągle na pielgrzymkę w intencji cudownego ozdrowienia. Coś w tym jest.

Zazdrościsz mi "zwiedzania" Polski podczas odwiedzania licznych szpitali? Zazdrościsz mi kontaktów, również międzynarodowych, w związku z poszukiwaniem informacji na temat choroby? Zazdrościsz 1 %, datków na subkonto, mojego żebrania wśród obcych? Ulotek, listów, apeli, pukania do firm? Kontaktów z lekarzami? Znajomości metod rehabilitacji? Szczupłej sylwetki z racji diety cud? Depresji? Nawet nie wiesz, z jaką chęcią oddałabym Ci to wszystko.  Cena jest tylko jedna i nie podlega negocjacjom - zdrowie moich dzieci. Szkoda, że Cię na to nie stać.

Dulszczyzna. Pseudomoralnosć. Ocenianie. Na każdym kroku ocenianie innych. Patrzenie na ręce. Na ubranie. Zaglądanie do cudzego portfela. Może spojrzysz mi w oczy? Na to też Cię nie stać.

Marzę, że kiedyś się obudzę i okaże się, że wszystko było tylko snem. Marzę o alternatywnej rzeczywistości.

Chciałabym mieć wehikuł czasu albo machinę do przekraczania wymiarów. Wymiarów ludzkiej głupoty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz