poniedziałek, 23 listopada 2015

(nie)Idealna

W XXI wieku kobieta jest nie tylko mamą idealną, ale również pracuje, chodzi na fitness, spotyka się z przyjaciółkami i jej doba, chociaż trwa tylko 24 godziny, jest zsynchronizowana z jej życiem. Kobieta w XXI wieku ma  czas na manicure, jest  nienagannie ubrana i ma stylową fryzurę. Zna się na modzie, dużo wie o świecie i polityce, a na każdy temat ma coś do powiedzenia. Umie genialnie i zdrowo gotować dla całej rodziny. Wnętrze jej domu ma nowoczesny design, a dodatki są idealne, jak ona sama. Taka sylwetka jest lansowana w mediach, czasopismach life stylowych i na portalach internetowych.
Nie jestem idealna.
Nie jestem mamą idealną. Zdarza mi się, że uprane ubrania czekają na prasowanie ponad tydzień. Ba! Zdarza mi się, że gdy czystych ubrań zabraknie w szafce, to wyciągam te nieuprasowane z bezwładnej kupki i próbuję wyrównać zmarszczki w rękach, a potem szybko ubieram dziecko. Bywa (nawet często), że nie ma w domu ugotowanego obiadu i wtedy plany awaryjne: a) rozmrożę coś, co kiedyś zamroziłam na takie kryzysy; b) kupię jakieś garmażeryjne pierogi, c) ugotuję ziemniaki i usmażę jajka.  Bywa, że wstając w nocy do dziecka, potykam się o zapomnianą na podłodze zabawkę. Sprzątanie też czasami musi poczekać, bo mam milion, jak nie miliard, ważniejszych spraw do zrobienia, np. zabawa w "a kuku", utulenie płaczu dziecka, czy sprawdzenie, jak starszy poradził sobie z odrobieniem lekcji. Jak w transie wykonuję codzienne obowiązki. Świadomie czekam, aż nadejdzie sobota i mąż pomoże mi w ogarnięciu armagedonu, który stwarzał się przez cały tydzień.
Nie jestem kobietą idealną. Zapominam o makijażu, a właściwie to nie chce mi się go robić. Moja garderoba pozostawia wiele do życzenia. Na pewno nie jest krzykiem mody. Wiele rzeczy nie komponuje się ze sobą, a mimo tego noszę je razem, bo lubię i mi wygodnie. Kupuję sobie coś od wielkiego dzwonu, co należy czytać "jak potrzebuję". Zawsze stawiam potrzeby dzieci na początku i zwyczajnie bywa, że dla nas już nie będzie. Te potrzeby dzieci nie są wymyślne, to np. wycieczka klasowa syna, buty, bo wyrósł, a głupio i trochę niewygodnie podkurczać mu palce, rehabilitacja młodego itp. Nie robię manicure, bo krotko obcinam paznokcie. U fryzjera byłam...nie pamiętam kiedy.  Mam krótkie włosy, bo tak łatwiej utrzymać mi na głowie porządek. Och, żeby tak dało się w głowie, ale na to jeszcze patentu nie wymyśliłam. Przydałoby się zadbać o kondycję, ale ciągle mówię "Jutro" lub "Od jutra", a kiedy wieczorem boli mnie kręgosłup, bolą mnie ręce od noszenia maleńkiego całego świata, boli mnie głowa od wrzasków podczas ćwiczeń z tym maleńkim całym światem, to znowu sobie odpuszczam. Tak, wiem, nie dość, że nie jestem idealna, to jeszcze jestem niekonsekwentna. Nie znam się na modzie. Nie gotuję zdrowo i na czasie, bo jak wspomniałam wcześniej, zdarza się, że wcale nie gotuję. Jak już, to szukam dań szybkich, prostych i na pewno nie trafię nigdy do Master Chefa albo innej piekielnej kuchni. Wystrój mojego mieszkania określiłabym enigmatycznym słowem: "...ciekawe". Ustawiam wszystko tak, by na nic nie wpaść. Upycham po kątach krzesełko do karmienia, pod stół chowam matę edukacyjną, a w szafkach osiągnęłam mistrzostwo pod względem pojemności. Nikt by nie zgadł, ile tam się mieści... Jedyną moją odskocznią, moim wentylem jest pisanie i czytanie. Uwielbiam to. Mogę żyć bez telewizji, mediów, tych wszystkich informacji dnia codziennego, ale nie potrafię nie pisać i nie czytać. Nie spotykam się z przyjaciółkami. Zresztą nigdy tego nie robiłam, a jak już, to raz na ruski rok. Z natury jestem introwertykiem i dobrze mi z tym. Wolę dobrą książkę niż paplanie w sumie o niczym.
Niedługo wracam do pracy. Pracy, w której się spełniam, którą bardzo lubię. Znam jednak granice i nauczyłam się je wyznaczać. Praca nie jest już priorytetem samym w sobie. Kiedyś umiałam być pracownikiem idealnym. Wiele rzeczy robiłam kosztem czasu z dzieckiem, kosztem siebie samej i swojego spokoju. Teraz wiem, że praca jest tylko elementem naszego życia, a nie nim całym.
Wynika z tego wszystkiego, że nie jestem nawet w połowie, ha!, w nawet w ćwierci kobietą XXI wieku. Nie umiem jak bizneswomen, ze swoim sterylnym wyglądem pani doktor, mieć czas dla dzieci, przyjaciół, siebie, gotowanie, sprzątanie, dekorowanie itp., itd., etc. Jestem nieidealna. Czasami sfrustrowana. Zdarza mi się denerwować, że coś znowu nie wyszło. Bywa, że  pozwalam dziecku na grę komputerową, a sama kradnę chwilę z książką. Wiem, wiem, okropne! Dawna pedantka, którą byłam, przepadła. Może trochę zdziecinniałam, bo szuram butami w liściach, huśtam się z dzieckiem na placu zabaw, urządzamy zawody na rymowanki i gramy w skojarzenia.
Tak, jestem piekielnie nieidealna, ale mam coś za to: idealnie wiem, jak cieszyć się życiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz