czwartek, 8 września 2016

Kraina Marzycieli



Kraina Marzycieli nie wygląda tak, jakby się to mogło komuś wydawać. Fizycznie nikt nie unosi się pod gwiazdami, nie huśta na zawieszonym w chmurach hamaku i nie buja na lianach utkanych z obłoków. Kraina Marzycieli na pierwszy rzut oka wygląda szaro, zwyczajnie, a sami marzyciele to osoby bez znaków szczególnych, nie wyróżniają się w tłumie. Opowiem Wam o kilku z nich.

Malutki chłopczyk chciałby odpocząć. Ciągle odrywają go od zabawy. Nie pozwalają dokończyć budowli z klocków, a taka wspaniała wieża powstawała. Sięgała mu prawie do nosa. Wszędzie wszystko w biegu. Budzą, bo trzeba szybko na zajęcia, a przydałoby się jeszcze chociaż kilkanaście minut snu. Przerywają spacer, bo spóźnią się na ćwiczenia, a przecież oglądanie listków było fantastyczne. Każą grzecznie siedzieć w foteliku samochodowym i bez przerwy odwiedzają jakieś dziwne miejsca. Niektóre są nawet fajne. Można sprawdzać ciekawymi dłońmi ściany, przesuwać rączki wzdłuż nich i wędrować korytarzami w poszukiwaniu przygód. Jednak po wejściu do gabinetów już tak fajnie nie jest. Chłopiec nie przepada za tym, że traktują go trochę jak przedmiot. Dotykają, oglądają, mówią, ale nie do niego. Chciałby pobawić się czerwonym stetoskopem. Wygląda tak atrakcyjnie, a jego aż korci, by sprawdzić, czy da się rozłożyć na części pierwsze. Marzy, aby nie bolało. Bywają ćwiczenia, które sprawiają, że nóżki drżą. Igły, które nie chcą dać się od razu wbić w cieniutkie żyły. Ciocie są wspaniałe. Starają się, jak mogą, ale zrosty bolą. Utrudniają dojście. Chłopczyk marzy o jednym zwykłym tygodniu. Tak szarym, że aż zszarzałym. Bez dodatkowych atrakcji. Jednym tygodniu bycia malutkim dzieckiem bez już nazbieranego ogromnego bagażu doświadczeń.

Dziesięciolatek chciałby, żeby wszystko było jak dawniej. Martwiłby się najwyżej tym, że mama znowu zabroni słodyczy, bo trochę przesadził. Biegałby do woli po dworze, jeździł z tatą rowerem po kilkanaście kilometrów dziennie i czułby cudowne zmęczenie. Teraz zbytnie zmęczenie jest na liście zakazanej w pierwszej piątce. Chłopiec chciałby przestać liczyć, chociaż matematykę przecież uwielbia. Ma jednak dość zliczania gramów, dekagramów, składników i tak dalej. Denerwuje go to, że w sklepie traci bardzo dużo czasu na analizy etykiet. To strasznie nudne. Każą mu być odpowiedzialnym, a on chciałby być tylko dziesięciolatkiem z głupimi pomysłami od czasu do czasu. Odebrano mu za dużo w zbyt krótkim czasie. To niesprawiedliwe. Właśnie. Marzy o sprawiedliwości. Nie rozumie za co, dlaczego i jak. No bo za co? Jest jednak odpowiedzialny. Nie lubi martwić rodziców. O! Marzy o tym, by nie mieli zmartwień. Mama tak fajnie potrafi cieszyć się czasem z głupot. Tata bez zmartwień ma  ciekawsze pomysły. Dziesięciolatek marzy o wakacjach. Nie gdzieś daleko. Mogłoby być u dziadków na wsi, tylko nic nigdy nikomu nie pasuje. Wystarczyłoby kilka dni.  Kilka. Dni.

Mężczyzna marzy o beztrosce. Takiej zwyczajnej. Mógłby przyjść z pracy, zjeść obiad. Zamienić z żoną kilka słów na byle jaki temat. Byle jaki, a nie taki, który jest cholernie ważny. Wszystkie takie są ostatnio. Ma dość tej ważności. Chciałby patrzeć na dzieci i widzieć ich radość. Dziecięcą. Odczuwać dumę z tego, że ma zwyczajnych synów. Dzisiaj jest dumny z dzieci wyjątkowych. Z takich, które zdobywają szczyty. Ma wrażenie, że on nie umiałby wspiąć się tak wysoko. Mężczyzna marzy o Majorce. Takiej jak kiedyś. W listopadzie. I to bez udawania się na tę prawdziwą Majorkę z atlasów geograficznych. Teraz czasem łapie się na tym, że nie wie, czy to już listopad, czy jeszcze październik. Czy to czwartek, a może jeszcze wtorek. Śni mu się czasem, że wszyscy w domu mają czas w jednym czasie. Że jest takich parę dni, gdy z kalendarza nic nie krzyczy.

Kobieta chciałaby się obudzić. Ciągle ma wrażenie, że trwa jakiś dziwny sen. Był czas, że bardzo zagryzała wargi i sprawdzała, czy faktycznie boli. Marzy. Wciąż. O rzeczach błahych i ważnych. O sprawach małych i wielkich. Próbuje dbać o względną normalność. Normalność jest dziwnym pojęciem. Oksymoron. Kobieta zauważyła, że adaptacja do nowych warunków bywa tak naturalna jak oddychanie. Prowadzi zapiski z codzienności. Układają się one nocą w głowie. Siadają na pięciolinii uczuć nutami o różnej wartości. Marzy o słońcu. Kocha lato. I Majorkę w listopadzie. Chciałaby zabrać dzieci nad morze i słuchać fal tak długo, aż zagłuszyłyby wszystkim myśli. Kobieta szuka takiej siły, o jaką wszyscy ją posądzają. Wie, że ją ma, ale pojęcia brak, jak do niej dotrzeć. To idealistka z utopijnymi przekonaniami. Za bardzo trzyma się swoich przekonań. Nie stąpa twardo po ziemi. Niektórzy uważają ją za dziwaczkę i to bardzo boli. Marzy zatem, aby jej dzieci racjonalnie podchodziły do życia. Mimo trudności. Przeszkód. By wyzbyły się chorej wrażliwości, a właściwie nadwrażliwości na pewne zachowania. Boi się tylko, ze może być na to za późno. Za dużo wpoiła im z siebie.

Kraina Marzycieli i jej mieszkańcy są szczęśliwi. Niektórym wydaje się to dziwne. Przecierają oczy ze zdumienia. Współczują. Inni kpią, bo nie wyobrażają sobie życia we względnej normalności. To ludzie pozbawieni, niestety, zdolności innego patrzenia. Marzyciele wyznaczają sobie malutkie cele. Cieszą się z najdrobniejszych osiągnięć. To prawda, czasami łamią ich zawieruchy. Hmmm, nawet często. Łzy wydrążyły już sobie nawet w tej krainie koryta swoich rzek. Spływają do morza. Szczęścia. Mimo wszystko.

Ciąg dalszy nastąpi. On jest. Trwa. Będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz