sobota, 3 września 2016

Historie pewnych wyrazów



Siła

Była zdecydowanie przereklamowana. Wszyscy jej pożądali nie wiedząc, że to tak naprawdę aktorka. Zmieniała maski z niesamowitą wprawą i lubiła wprowadzać w błąd. Grubo tuszowała rzęsy, malowała powieki i usta, by nikt nie poznał jej natury. Tania oszustka. Stawała na deskach teatru tylko po to, by zebrać gromkie brawa. Klakierzy z całych sił uderzali dłonią w dłoń, rzucali sztuczne kwiaty, a ona wdzięczyła się udając fałszywą skromność. Od czasu do czasu spoglądała w lustro i odczytywała w nim swoje prawdziwe imię - Strach.

Nadzieja

Mówiono o niej, że umiera ostatnia. Inni nazywali ją matką głupców. Lubiła przysiadać w kącie i szeptać do ucha. Układała baśnie złożone z marzeń. Tkała jasną nicią w szarej rzeczywistości. Bywała fatamorganą. Mirażem. Głupcy czerpali z niej wiadrami. Czasami udawało im się napić. Nie umierali z pragnienia. Szczęścia.

Duma

Niepotrzebnie łączono ją z godnością. Zdecydowanie źle się czuła w tym związku. Oczekiwania były zbyt wielkie. Żałowała, że nie spisali intercyzy, bo w przypadku rozstania zabrałaby więcej. Tkwiła więc w czymś, co z góry skazano na porażkę. Najczęściej się chowała. Za przymkniętymi powiekami, brakiem słów, ironią. Autoironią. Udawała, że wszystko jest w porządku. Że przecież można tak łatwo się jej pozbyć i nic nie czuć. Bzdura.

Miłość

Miała smak słodko - gorzki i kolor trzech par oczu. Ciemnobrązowy. Prawie czarny. Niestety, była z niej życiowa kaleka. Potykała się nawet o własne stopy. Łamała serce wciąż na nowo. Do tego ślepa i bez szans na odzyskanie wzroku. Los ją doświadczał każdego dnia, a ona poobijana trwała. Oparta na ramieniu. Życiowa fatalistka z ideałami w formie absurdu. Teatr groteski.

Wdzięczność

Nie umiała być wyrazista. Ubierała zwiewne i pastelowe sukienki. Przysiadała leciutko na ustach, a wtedy wymykało się im "dziękuję". Czasem ściskała mocniej czyjąś dłoń. Próbowała spojrzeć w oczy, ale w naturę miała wpisany wstyd. Niezręczność też. Nie panowała nad słowami, które układały się w głowie. Mówca z niej żaden, niestety. Prawdopodobnie siedziała za blisko dumy i głupio jej było czuć się nikim. Pomimo tego rosła. Z dnia na dzień. Za wszystko. Za uśmiech, wyciągniętą dłoń, sms w środku nocy z treścią "Co tam?", ogromną pomoc, małą pomoc, gest. Można wyliczać w nieskończoność. Rośnie nadal. Dozgonnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz