sobota, 1 października 2016

Coaching ;)



Wpadłam na pomysł. Jeśli ktoś woli wersję prawdziwą - pomysł wpadł na mnie. Mam wykształcenie humanistyczne, czyli takie pierdu pierdu w dzisiejszym świecie nastawionym na konsumpcjonizm. Ani to zbytnio dorobić, ani przetrwać w zas(r)tanej rzeczywistości. Za to w pakiecie ból istnienia, dywagacje na wszelkie tematy, w wyniku czego powstają nieuczesane myśli. Średnio, no nie? Całkiem przypadkiem trafiłam na szkolenie typu coachingowego. Motywacja, rozwój wewnętrzny, wyznaczanie celów, trening umiejętności interpersonalnych i inne tego typu bla, bla, bla. Po godzinie stwierdziłam, że coach (trener) na każdym kroku podprogowo próbuje przemycić nam główną ideę całego warsztatu - "sam wiesz wszystko". Albo źle to wszystko ugryzłam, albo jestem cholernie inteligentna i przejrzałam delikwenta, albo odwrotnie, ale nie nazwę tego po imieniu. Za szkolenie trener organizatora skasował, a mi pozostał niesmak. Do czasu, póki nie wpadłam na pomysł lub on na mnie.

Humanista to taki dziwny ktoś, kto tu trochę, tam trochę, a tam nieco więcej. Nic konkretnego. Co ja mogę powiedzieć o sobie? W pracy nauczycielka, po godzinach mama i żona, księgowy rodzinnego budżetu, opiekun, a zarazem menadżer niepełnosprawnego dziecka, paramedyk z wiedzą czasami większą od niektórych lekarzy, specjalista od spraw kryzysowych. W sferze życia totalnie osobistego - miłośniczka literatury, muzyki, ambitnego kina w domowym zaciszu, sztuki, wierszokletka codzienności. I co z tym zrobić? Pstro. Ale, ale! Przypominam. Pomysł mam, a on mnie. Postanowiłam napisać Poradnik (czytaj: Bezradnik) dla wszystkich, którzy czegoś tam w życiu chcą lub do czegoś dążą. Wszystko poparte dowodami z autopsji (jeszcze nie zwłok). Próbka moich umiejętności (ich braku jak najbardziej) poniżej.

1. Dla wszystkich na wiecznej diecie.
"Chcę stracić na wadze. ", "Muszę zrzucić zbędne kilogramy." - znasz to? Jeśli jesteś na diecie, to podobne zdania wypowiedziałeś w swoim życiu pierdyliard razy. Efekt? Co najwyżej jojo. Mam dla Ciebie rozwiązanie. Zacznij się martwić, ale tak na poważnie. No wiesz, na całego. Nie farmazony na temat koloru ścian, połamanego paznokcia albo fryzjerskiego cięcia. Martw się czymś tak bardzo, aż przestaniesz jeść. Do przetrwania potrzebna Ci będzie tylko kawa. Dużo kawy. O! Od czasu do czasu możesz rozpieścić podniebienie suchą bułką. Gwarantuję efekty. Poważnie! W skrajnych sytuacjach zmartwienia tracisz cztery kilogramy w cztery dni. Obecnie moja waga zeszła do kilogramów pięćdziesięciu. Rewelacja! Rozmiar S, jak kto woli 36 i dorabianie w pospiechu dziurek w pasku. Aby efekt był długotrwały, nie odstawiaj zmartwień na półkę. Muszą Ci towarzyszyć krok w krok. Martwisz się tym? Super! Jesteś więc na dobrej drodze.

2. Dla tych, którym plany nie wyszły.
Nie planuj długoterminowo. Jak to? Tak to! Przestań myśleć, co będzie za miesiąc, rok itd. Przestań zastanawiać się, czy coś z tego wyjdzie. Tak, wyjdą - włosy z rozpaczy, jak planom się nie uda. Jeśli już koniecznie musisz, wyznaczaj cele co najwyżej tygodniowe. Czarno to widzisz? Brawo! Gdy widzisz coś czarno, a przydarzy Ci się coś jasnego, będziesz w siódmym niebie. Docenisz chwilę i krzykniesz "Trwaj!". Wiesz, życie to taki komik, który zgrywa się, jak planujesz. Wtedy Ty roześmiej mu się w twarz i powiedz: Spier*alaj, nie ze mną te numery zwane planami. Gwarantuję, że spokornieje(sz).

3. Dla kobiet (i nie tylko), które nie mają się w co ubrać.
Znowu nie masz się w co ubrać? Nie ubieraj się wcale. Uzyskasz element zaskoczenia i efekt "wow". No dobra, żartowałam, to teraz poważnie. Idź na zakupy z myślą, że uzupełnisz garderobę. Idź i wróć z zestawem ubranek dziecięcych, spodniami dla dorastającego chłopaka, jakąś bluzą. No ale jak? Normalnie. Przetrząsając wieszaki z ubraniami dla siebie, zacznij myśleć, czego potrzebują dzieci. Szybko Ci przejdzie. Zmienisz asortyment. Zanim znowu powiesz, że nie masz się w co ubrać, zastanowisz się dwa(naście?) razy. Nie podziałało? Trudno, jesteś wyjątkowo opornym egzemplarzem. Proponuję zatem wrócić do pomysłu numer jeden, który miał być żartem, ale okazuje się dla niektórych jedynym rozwiązaniem.

4. Dla tych, którzy nie popełniają błędów, bo tak myślą.
Nie myślicie. Dobra, dobra, proszę mi się tu nie obrażać. Przechodziłam tę fazę. Nazywa się wyparciem. Z biegiem czasu dojrzejecie, że przyznawanie się do błędu jest w porządku. Ba! Można nawet smakować się w poznawaniu nowej rzeczywistości. Jeśli jednak jesteś zatwardziałym macho, który pozjadał wszystkie rozumy, spójrz w lustro. Kogo tak naprawdę widzisz? Twardziela? Mądralę? Nie. Człowieka. Errare humanum est. Co mogę Ci zagwarantować? Gdy raz powiesz do siebie, że się myliłeś/-aś, będzie o wiele łatwiej znieść wszystko. Zachowasz twarz, a wtedy spojrzenie w lustro okaże się takie naturalne. W lustro i w oczy. Nie tylko sobie.

5. Dla śpiących na ziarnku grochu.
To nie takie? Tamto beznadziejne? On żałosny? Ona też? Przestań księżniczkować. Czego tak naprawdę szukasz? Twoja wizja nieco bardzo, bardzo nieco różni się od tej, jaką może przynieść życie. Nie, nie oznacza to, że masz cieszyć się vanitas vanitatum. Chodzi bardziej o to, by szukać diamentów w zwykłych piaskowcach, bo one tam są. Znajdź je. Odkurz, pogłaszcz, wygładź krawędzie i ciesz się niezmierzonym bogactwem. Gwarancja? Oczywiście. Życie na wyciągnięcie dwóch dłoni. Mało? Ok, w porządku, jeszcze coś. Spójrz w tę drugą parę oczu. Wiesz, co zobaczysz? Królowa jest tylko jedna. Król też.

Czytając powyższe, stwierdzam z dumą w głosie: Poradnik (Bezradnik) zapowiada się całkiem nieźle lub całkiem źle. Pozostaję zatem idealistką, a nawet pseudooptymistką i próbuję sobie wmówić, że to będzie COŚ. Jeśli podoba Ci się próbka mego (anty)dzieła, oznacza to, że jednak znalazłam pomysł na siebie. Bravo ja! Zrobię karierę lub też nie. Każda wersja mnie uszczęśliwi. Jakże by inaczej! Nie traćmy więc czasu, zabieram się do pisania reszty, a właściwie życia do przeżycia. Polecam! (nie)Do kupienia na www... Wróć! Nie "na", a "w"! (nie)Do kupienia w życiu. Przed użyciem zapoznaj się z ulotką lub poproś o informację. Kogo? Cholera, o tym nie pomyślałam.

2 komentarze:

  1. Podobało mi się albo nie. Na pewno jeszcze tu zajrzę, chyba że nie zajrzę. Niepotrzebne skreślić ;)

    OdpowiedzUsuń