sobota, 6 sierpnia 2016

Z serii listów: Do Losu



Szanowny Losie

Zauważyłeś? Zatytułowałam Cię "szanownym". Lepiej już na początku zaznaczyć, w jaki sposób się do Ciebie odnoszę. List, który piszę, jest którymś tam z kolei. Podejrzewam, że żaden z poprzednich nie dotarł. Prawdopodobnie pomyliłam adresata. Bo wiesz, nie jestem pewna, kto jest kim i za co odpowiada w tym czymś zwanym "życiem".

Podobno mam dar ubierania myśli w słowa. Nie do końca się z tym zgadzam. Nie do końca też uważam wspomnianą umiejętność za dar. Zdajesz sobie sprawę z tego, jakim to może być przekleństwem? Strasznie męczące jest roztrząsanie wszystkiego, co przychodzi do głowy. To tak, jakbyś wyszedł na deszcz i nie tyle czuł, że mokniesz, co cierpiał z powodu uderzeń każdej kropli z osobna.

Przejdźmy do rzeczy. Postanowiłam zagrać z Tobą w otwarte karty. Ty najczęściej rozdajesz je ślepo, ale może ponegocjujemy? Niewiele mam do oddania. To prawda. Może jednak się skusisz. Albo przynajmniej spróbujesz. Wiesz, jak mawiają? - "Kto nie ryzykuje, ten nie żyje".

Jest kilka rzeczy, o które chcę prosić. Co mam do zaoferowania, napiszę na końcu. Obiecuję, że postaram się nie przesadzić z prośbami. Zacznijmy od początku:

1. Pozwól mi któregoś dnia wstać i dokonać odkrycia, że wszystko było tylko złym snem. Snem, który niektórzy nazywają mianem koszmaru. Budzą się zlani potem, ale szczęśliwi, bo to był tylko sen.

2. Daj mi zasnąć. Tak normalnie. Nie po kolejnych bezsennych godzinach, podczas których myśli próbują się uwolnić jak ptaki z klatki. Pozwól przyłożyć głowę do poduszki i odpłynąć na granicę rzeczywistości.

3. Jeśli punkt pierwszy jest z jakiegoś powodu niewykonalny, to spraw, by moje dzieci były zdrowe. Zupełnie. By nie musiały więcej iść do szpitala. Za każdym razem znoszą to gorzej. Przyznaję, że ja też. J. nie ma już miejsca na żyłach bez zrostów. Wiesz, co czuję, gdy nie można mu założyć wenflonu? Wiesz, jak jestem bezradna, gdy M. pyta mnie, ile to jeszcze potrwa, a ja nie potrafię udzielić mu odpowiedzi?

4. Naucz mnie widzieć tylko białe i czarne. Oślep. Ogłup. Nie pozwól dostrzegać szarości. Byłoby mi wtedy o wiele łatwiej. Nie dywagowałabym na każdy z możliwych tematów. Tym samym mój umysł udałby się, przynajmniej na jakiś czas, na wakacje.

5. Nie bywasz hojny. Wiem. Gdyby więc powyższe cztery postulaty były nie do spełnienia, skup się na tym. Daj mi siłę. Więcej siły. Tak dużo, ile jest mi potrzebne. Trochę skąpisz na co dzień i boję się, że któregoś dnia jej zabraknie. Łapię się na tym, że co jakiś czas zaglądam do źródła i sprawdzam, ile zostało. Co, jeśli wyschnie? Lubisz, gdy człowiek upada na kolana? Myślisz, że wtedy zatriumfujesz? W porządku. Tylko że, mój drogi,  nad obłędem nie będziesz miał kontroli.

Co mogę Ci dać w zamian? Wspominałam już, że niewiele. Z rzeczy materialnych zostało mieszkanie, ale nadal w posiadaniu banku (kredyt) oraz samochód, który ze starości  choruje i trzeba go reanimować co jakiś czas. Podejrzewam jednak, że materializm Cię nie obchodzi. To się chwali w dobie świata pełnego komercji. Zaproponuję Ci parę rzeczy. Wybierz jedną albo wszystkie.

1. Zabierz zdolność czucia. Wiem, wiem, próbuję upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ale co szkodzi spróbować.

2. Oferuję moje talenty. Nie mam ich wiele. Właściwie nie wiem, czy jakiekolwiek mam, ale na przykład pisanie. Zabierz mi to pisanie. Uwierz, że odczułabym stratę. To jedyny mój sposób na komunikowanie się ze sobą.

3. W ostateczności  proponuję siebie. Jeśli spełnisz punkt trzeci z mojej listy, nic mi nie jest straszne. Właściwie mogę podpisać z Tobą pakt, jeśli zechcesz. Ok, atrakcyjność nie jest moją mocną stroną, ale nie skusiłbyś się na przykład na życie? Jedno więcej tylko w Twoim posiadaniu. Zastanów się nad tym dłużej.

Więcej nie mam. Nic. Nie odbieraj tego listu jako aktu desperacji znerwicowanej codziennością kobiety. Spójrz na niego przez pryzmat moich doświadczeń. Przecież znasz je wszystkie. Nie mów mi, że mogłoby być gorzej. Sama to wiem. Przyznaj jednak, że mogłoby być też lepiej.

List wysyłam w nieznanym sobie kierunku. Nie wiem, kogo wpisać w miejscu adresata. Tym razem zostawię puste miejsce. Absurd może okazać się trafieniem w punkt.

To co? Odpowiesz? Tylko nie każ mi czekać zbyt długo. Czas jest deficytem w dzisiejszych...czasach.

Twoja (jeśli zechcesz) A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz